sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 2

- Wiedziałaś, że ojciec zdradza cię za plecami?! - krzyknęłam ze łzami w oczach wpadając do domu
- Co? - na twarzy mojej mamy malowało się przerażenie
- Dobrze wiesz o czym mówię! - zaczęłam płakać nie mogąc opanować emocji.
Ten człowiek niszczył psychikę nie tylko mnie. Wyżywał się na mamie, bił ją, robił coraz częściej awantury, do tego jeszcze ją zdradzał... Tego było za dużo. Ten dom był psychiczny. Tutaj nie było warunków do normalnego funkcjonowania.
- Destiny... - mama usiadła opierając głowę
- Nie... - zaczęłam, a do moich oczu napływało coraz więcej łez - Nie mów mi, że o tym wiedziałaś... Wiedziałaś o tym tak? - Mój krzyk stawaj się coraz głośniejszy - Powiedz, co on zrobił? Zmuszał Cię? To dlatego Cię bił?! Żebyś nie wyrażała sprzeciwu?!
- Destiny przestań! Ojciec nie jest złym człowiekiem, nigdy nie zdradziłby mnie!
- I ty w to wierzysz? Wracając z Samem zobaczyłam jak wychodził z domu jakiejś dziewczyny, całując ją na pożegnanie!
- Destiny uspokój się, on mnie nie zdradza - mama pozostawała przy swoim
- Mamo... - w końcu odpuściłam wrzask - Proszę Cię, nie okłamuj mnie... Co się stało?
- Kochanie, porozmawiajmy na spokojnie. Wszystko mi opowiesz, wyjaśnimy to.
- Nie! Żadne "spokojnie" - moje emocje powróciły - Kim on do cholery jest?! Co się tu do cholery dzieje?! Ta dziewczyna to zwykła dziwka, a on jest po prostu chu....
- Zamknij się! - uderzyła mnie w twarz
To zabolało. Nie tyle fizycznie, co psychicznie. Zawsze stawała po mojej stronie, a ja po jej. Czy to coś złego, że chciałam po prostu dowiedzieć się prawdy? Chciałam jej pomóc. Jej i sobie. Nie chciałam być okłamywana. A ona mnie uderzyła. Tak, jak ojciec robił to z nią.
Stałyśmy przez chwilę w bezruchu. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Ona, jak widać też nie.
- Kochanie, tak cię przepraszam... - zaczęła
- Zapomnij - wyszłam z salonu
Pobiegłam do swojego pokoju. Byłam wściekła. Wpadłam w furię. Chciałam na kogoś nakrzyczeć, zwyczajnie się wyżyć. Ale po co? Ten dom był przepełniony krzykiem.
Wbiegłam do pokoju, zamykając drzwi. Upadłam na łóżko głośno płacząc. Nie wiedziałam co się dzieje. On ją zdradza, ona go broni. Kłócą się tak na prawdę bez powodu, a teraz kiedy jest powód, ona trzyma jego stronę. Co się tu dzieje? Kim oni są dla siebie? Kim ja dla nich jestem? Mogłabym zapytać czy się kochają, ale chyba wszyscy świetnie znamy odpowiedź.
- Kochanie... - mama uchyliła drzwi do mojego pokoju - Mogę wejść?
- Proszę - powiedziałam ocierając łzy i podnosząc się z łóżka
- Skarbie bo... - weszła i spojrzała na mnie z żalem
- Daruj sobie. Powiesz mi co się tu dzieje?
- Twój ojciec i ja... - zaczęła niepewnie
- Nie kochacie się. Wiem. Ale po co za niego wychodziłaś? Zmusił cię? A teraz musisz milczeć? Mamo... - złapałam ją za rękę - Weź rozwód. Poradzimy sobie, obiecuję.
- To nie jest takie proste... - spuściła wzrok
- Właśnie, że jest. Nie umrzemy z głodu bez jego pieniędzy i myślę, że jakoś wytrzymamy bez tych krzyków. - powiedziałam ironicznie
- Destiny, przestań. Twój ojciec nie jest potworem. - błądziła wzrokiem gdzieś po pokoju
- Mamo... - spojrzałam jej w oczy - O co tutaj chodzi? Dlaczego go bronisz? - zapytałam pół szeptem
- Kochanie bo... - otarła łzy - Wiedziałam, że kiedyś będziemy musiały o tym porozmawiać. Ja i twój ojciec nigdy się nie kochaliśmy.
Zrobiło mi się cholernie przykro. Doskonale o tym wiedziałam, jednak chciałam usłyszeć od niej coś innego. Całe życie z kimś, kogo nigdy nie kochałaś. To musiało być dla niej trudne. Dla niego zresztą też.
- Więc... Czemu za niego wyszłaś?
- Ze względu na... - zawiesiła głos - ...Na ciebie skarbie
- Co? - spojrzałam totalnie zdezorientowana - Jak to ze względu na mnie?
- To była jednorazowa noc... Spotkałam twojego tatę w klubie i... - każde kolejne słowo przychodziło jej z trudnością - Spodobał mi się - uśmiechnęła się przez łzy, odtwarzając w głowie tamten dzień - Ja jemu zresztą też - spojrzała na mnie - I wtedy my...
- Mamo...
- To był przypadek - ugryzła się w język - To znaczy...
- Tak, doskonale znam znaczenie tego słowa - powiedziałam cicho z zaszklonymi oczami
- Nie, nie to miałam na myśli - próbowała się usprawiedliwiać
- Nie? - spojrzałam na nią martwo - Nie miałaś na myśli tego, że jestem przypadkiem? - mój głos stawał się coraz wyższy
- Nie, no jasne, że... Obiecaliśmy sobie z ojcem, że nie będziemy odbierać sobie wolności.. To dlatego on był u tej kobiety. - spojrzała na mnie ze smutkiem
- To znaczy, że ty też masz kogoś - mój ton był niezmienny.
Nie odpowiedziała. Nie musiała, odpowiedź była oczywista.
- Mamo, wyjdź.
- Destiny...
- Wyjdź, rozumiesz?! - krzyknęłam
Zapadła chwila ciszy.
- Mam nadzieję, że zrozumiesz. Nie chciałam cię ranić ani dłużej okłamywać. - potarła czule moje ramię, po czym powoli wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi
- Co się stało? - na korytarzu stała Davonne
- Ona... Zna prawdę. - ścisnęła usta błądząc gdzieś wzrokiem
- Boże... - staruszka przyłożyła dłoń do ust - Jak to przyjęła? Może mam do niej iść?
- Nie... - przełknęła ślinę - Ona potrzebuje teraz samotności... Chodźmy - położyła rękę na plecach Dav.

Siedziałam na łóżku wpatrując się bezsensownie w jeden punkt. Przez moją głowę przepływało miliony myśli. Przez całe lata myślałam, że to ojciec jest potworem, a mama jest tą biedną istotą, która musi podporządkowywać mu się na każdym kroku. Okazało się, że było zupełnie inaczej. Obydwoje mnie okłamywali. Obydwoje są tak samo winni. To przeze mnie musieli przeżywać życie ze sobą nawzajem, kiedy w rzeczywistości nic ich nie łączyło. Nic, poza mną... A ja? Ja byłam przypadkiem. Chcieli zabawić się, po prostu się zabawić ale nie udało im się. Chcąc, nie chcąc urodziłam się, a oni nie chcieli mnie zostawiać. To, albo nie chcieli naderwać już od tamtych czasów, swojej nienagannej opinii. Nienawidziłam swojego ciała. Nienawidziłam siebie. Po co się urodziłam? Przecież i tak nikt mnie nie chciał. Przeciwnie, pewnie obydwoje błagali żeby pozytywny wynik testu ciążowego okazał się pomyłką.
Siedziałam tak jeszcze dłuższy czas. W końcu nie wytrzymałam tego rozdarcia. Chciałam z kimś o tym pogadać, ale na pewno nie z nimi. Chciałam kogoś, kto mógłby mi pomóc, a nie zdołować bardziej. Poza tym, nie chciałam widzieć ich twarzy. W tamtym momencie brzydziłam się nimi.
- Austin? - powiedziałam, kiedy chłopak podniósł słuchawkę
- No cześć kochanie, co tam?
- Przyjedziesz po mnie? - głos zaczął mi drżeć
- Jasne. Ej, wszystko gra? - zapadła cisza - Kochanie, jesteś tam?
- Proszę Cię, przyjedź najszybciej jak się da - przyłożyłam rękę do ust próbując opanować płacz
- Dobrze, już jadę.
- Austin? - zatrzymałam go
- Słucham, Daisy?
- ...Weźmiesz coś mocniejszego?

2 komentarze:

  1. I dopiero po tym rozdziale tak wyraźnie widać, że Ty go napisałaś. Bardzo dobrze i bardzo szybko czyta mi się Twoje opowiadanie. Pisz dalej i nie przestawaj :)
    |CHAMSKA REKLAMA|
    http://hypnnotist.blogspot.com/
    |KONIEC CHAMSKIEJ REKLAMY|
    M x

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejj, co za emocje, masz świetną wenę, opowiadanie jest takie ciekawe. Nigdy nie przestawaj pisać (;/cookie-graphic

    OdpowiedzUsuń